sobota, 30 sierpnia 2014

Liebster Award

Za nominację dziękuję Croyance Wertus ;)
Na czym polega Liebster Award? Od nominującego dostajemy zestaw 11 pytań, na które opowiadamy w poście. Nominujemy kolejne 11 osób i wymyślamy 11 pytań, na które wymienione osoby mają odpowiedzieć.

Pytania:

  1. Jaki jest wasz ulubiony paring Potterowski?
Mój ulubiony parring Potterowski to Dramione
2. Ulubiona książka (nie "Harry Potter")?
A ulubionej książki nie posiadam jest ich wiele do przeczytania oraz wiele z nich mi się podoba
3. Jakie macie hobby, co robicie w wolnym czasie?
Moje hobby to muzyka, tutaj granie na skrzypcach i oczywiście pasjonuje się w pisaniu róznego rodzaju opowiadań
4. Ulubiony film?
Kiedyś nie miałam ulubionego filmu, ale myślę, że teraz jest nim trylogia Hobbita
5. Jaki macie znienawidzony przedmiot w szkole?
To pytanie nie jest dla mnie trudne. Oczywiście, że matematyka
6. Macie jakieś zwierzątko? Jeśli tak to jakie?
Nie jakieś szalone i wybitne, ale mam rybki w akwarium
7. Od jakiego czasu piszecie opowiadania?
Praktycznie zaczęłam bazgrolić coś już w podstawówce
8. Do której klasy idziecie od września?
Bardzo nie chcę, ale do trzeciej gimnazjum
 9. Jaka jest wasza ulubiona piosenka? 
Nie mam ulubionej muzy. Słucham co mi wpadnie w ucho 
10. Ukochana maskotka z dzieciństwa to...?
Misiek, którego nazywałam czarnuch :p 
11. Jakie miasto/kraj chciałabyś zwiedzić? 
Jeśli mogę wymienić dwa to Londyn i Niemcy

Moje pytania:

1. Czy wierzysz w duchy?
2. Czy doznałeś/aś już pierwszego zauroczenia?
3. Kim chciałbyś/chciałabyś być w drugim życiu?
4. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
5. Co sprawia, że czujesz się szczęśliwa/y?
6. Co cię podkusiło, aby założyć bloga?
7. Ile masz stron na facebooku? (jeśli masz)
8. Jakie jest twoje hobby?
9. Wierzysz w koniec świata?
10. Posiadasz swojego ulubionego aktora?
11. Jaka jest twoja ulubiona książka?

Nominuję:

1. MalikDrug
2. Agata Krzewina
3.Um Sashi
4. Patrycja Horan
5. London Baby
6. Felippe
7. Nika 
8. Rainbow Shadow
9. Natea
10. Agnieszka Szczecina
11. Julietta Stępień

Mam nadzieję, że weźmiecie udział w zabawie a pytania wam się spodobają :D

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 2

Komisariat. Teraz już wiem, że będzie to moje najbardziej znienawidzone miejsce ze wszystkich. Gdy postawiłem pierwszy krok przez próg od razu w powietrzu zaczęła unosić się nieprzyjemna woń facetów w mundurach ogarniających całe to pomieszczenie. Nie wiedziałem kim są, ani czy mi pomogą, dlatego wolałem trzymać się swojej teorii. Posadzili mnie na krześle w jakimś niewielkim pomieszczeniu oddzielonego od wszystkich innych stanowisk i uwolnili moje ręce. Musiałem czekać jakieś pięć minut na tajemniczego inspektora, a gdy wszedł spojrzał się na mnie krzywo i z obrzydzeniem. Nie wiedząc co robić uczyniłem to samo, a on ze zdziwieniem uniósł jedną brew do góry.
 - Więc – zaczął, gdy zasiadł i oparł się o swoje wygodne krzesło – jak masz na imię chłopcze? – milczałem. Jego ton nie był zachęcający, abym miał udzielić mu jakichkolwiek informacji. Zresztą nawet nic o sobie nie wiedziałem – widzę, że nie jesteś za bardzo rozmowny to zacznijmy inaczej. Byłeś pijany, czy pamiętasz co się stało zanim znalazłeś się pod placem budowy?
- Nic ci nie powiem, bo nic nie wiem. Nie znam swojego imienia – odburknąłem z pogardą
- Bardzo śmieszne, ale powiedz jak się nazywasz dobrze? Oszczędzisz mój i swój czas
- Inspektor zadał ci pytanie, odpowiadaj! – wtrącił się drugi mundurowy, który stał za mną. Musiałem szybko wybrnąć z tej sytuacji i znaleźć sobie jakieś imię. Powędrowałem moimi oczami do tablicy widniejącej za inspektorem i pierwsze imię jakie dostrzegłem to
- Oliver
 - Nazwisko?
- Dixon – pierwsza głupota jaką palnąłem. Nawet nie wiedziałem czy takie nazwisko istnieje, ale język tak bardzo mi się splątał, że wymyśliłem pierwsze lepsze słowo. Na moje szczęście facet nie zareagował jakoś nadzwyczajnie.
- Gdzie mieszkasz? – nie musiałem nawet myśleć, bo przesłuchanie przerwał telefon, a policjant ze złością przyłożył go do ucha i jakby nigdy nic odłożył z powrotem. Przed oczami mignęła mi blondynka z niebieskimi oczami. Myślałem, iż mi się przewidziało, ale nie. Otworzyła drzwi jak najszerzej się dało i z jej ust padły trzy słowa skierowane do inspektora. 
 - Wujku musimy porozmawiać
 - Proszę cię, teraz jestem w trakcie przesłuchania…
- Teraz! – usłyszałem w jej głosie stanowczość i zdecydowanie. Poczułem, że może być ona moją jedyną szansą. Twarz miała poważną, ale czułem przez skórę, że na co dzień jest zawsze uśmiechnięta i nigdy nie wpada w złość z byle powodu. Nie, nie! Skąd ja to wszystko wiedziałem? Moja głowa znów szwankuje i nie wie co głupszego wymyśleć. Teraz trzeba by pomyśleć nad ucieczką, a nie nad fałszywymi uczuciami do pierwszej lepszej dziewczyny z humorkiem. Myśląc o tym nawet nie zauważyłem kiedy zostałem w pomieszczeniu tylko z jednym gliną. Przechodząc się po gabinecie, czasami zerkał na mnie czujnie jakby myślał, że mam zamiar zrobić coś szalonego. Na przykład wyskoczyć przez okno. Nie mierzyłem się z nim, ale na oko był większy i potężniejszy ode mnie. Zamiast masy miał kilka mięśni i mordercze spojrzenie w oku. Za drzwiami widziałem rozmowę blondynki z inspektorem. Właściwie to ona mówiła nie dając mężczyźnie dojść do słowa. Zaraz potem zdenerwowany wkroczył do gabinetu i wskazał na mnie palcem.
- Ty, wychodzisz – ze zdziwieniem otworzyłem usta
- Ja? – wskazałem na siebie palcem niedowierzając
- Tak ty, mądralo do ciebie mówię – wstałem i stanąłem oko w oko ze średniego wzrostu szatynem – to jest Emily Moon, moja siostrzenica. Odprowadzi cię, a tymczasem jesteś wolny – nie mogłem jeszcze uwierzyć, że te męki już mnie ominęły i czyjeś ciepłe ramiona ratują mnie od składania zeznań, które wymyślam na poczekaniu. Marzyciel ze mnie. Przecież ja nic nie wiem o tych ludziach. Jedyne co, to imię tej nowo poznanej dziewczyny. Nie przedstawiłem się jej tylko powitałem ją skinięciem głowy i lekkim, wymuszonym uśmiechem. Wyszedłem za nią starając się nie obracać głowy i nie patrzeć w stronę inspektora. W każdej chwili mógł mnie z powrotem przywołać do swojego biurka i gruntownie przesłuchać. Świeże powietrze. To jest to czego mi trzeba. Zważając na ciepłe poranne słońce, oświetlające nas z góry wnioskowałem, że jest lato. Poczułem na sobie jej wzrok.
- Nazywasz się Oliver? – zagadnęła
- Dixon, Oliver Dixon tak. Dlaczego pytasz?
- Wszystko ci powiem na miejscu. Masz rodzinę… przepraszam, nie powinnam pytać przecież ledwo co mnie znasz – spuściła wzrok i wbiła go w podłogę
- Nie to nic, naprawdę. Wydajesz się bardzo miła i szczerze mówiąc nie pamiętam mojej rodziny. Nic nie pamiętam i przyrzekam ci, że na pewno nie jestem pijakiem jak wszyscy sądzą. Szukam tylko kogoś kto powie mi kim jestem – moja wypowiedź nie była zbyt przekonująca, ale musiałem komuś powiedzieć. Musiałem się wyżalić oraz znaleźć pomoc.
- Wierzę ci, naprawdę – od razu od wypowiedzenia przez nią tych słów, pierwszy raz spojrzałem jej w oczy. Serce zabiło mi szybciej. Ona mi wierzy? Nie możliwe. Można powiedzieć, że jestem w ty bagnie jakieś pół dnia i już napotykam pierwszą lepszą blondyneczkę imieniem Emily, która twierdzi, że mi wierzy. Nie kupuję tego. Przynajmniej na razie. Jednak w tej chwili jest jedyną pomocną osobą, a spojrzałem w jej oczy, aby dowiedzieć się czy nie kłamie. To jedyny sposób w jaki mogłem się dowiedzieć. Szybko odwzajemniła spojrzenie gdzie nie dostrzegłem, ani krzty kłamstwa. Jej włosy zaczęły mienić się w ciążącym na mieszkańcach upale, a oczy zdawały się mówić. Nie odrywając wzroku zmieniłem temat.
- Gdzie idziemy?
- Do mojego domu. Mówiłeś, że podobno nie pamiętasz rodziny, więc chcę dać ci dom dopóki jej sobie nie przypomnisz – wiedziałem, że to będzie głupie gdy zapytam gdzie się znajdujemy, więc jak na razie siedziałem cicho. Nie przypominałem też sobie tego miasta. Wielkie kilkumetrowe budynki, większość ze szklanymi szybami i zakładam, że mają więcej niż dwadzieścia pięter. Miałem na głowie masę pytań, ale postanowiłem zostawić je sobie na kiedy indziej. Napawałem się chwilą jakbym znalazł dawną przyjaciółkę z przed kilku lat i jak gdyby nigdy nic wracamy razem do wspólnego domu. I rzeczywiście. W miejscu, w którym się znaleźliśmy stało kilka większych domów koło siebie w bezpiecznej odległości. Jeden, do którego zmierzaliśmy był dużo większy od pozostałych i posiadał sporo wolnego miejsca. Przekraczając próg nie czuło się już takiego smrodu jak na komisariacie. Wręcz przeciwnie, wszędzie pachniało kwiatami i zabójczą czystością, a czym bardziej byłem zdumiony, szczęściem. Mnie to szczęście opuściło zapewne kilka lat temu lub czemu nie mogę zaprzeczyć, pół dnia temu.
- Proszę, rozgość się i czuj się jak u siebie w domu – i taka miła? Nie ufam takim ludziom, nie jestem typem, który da innym zrobić z siebie marionetkę i pozwala sobą manipulować. Nie okazywałem tego, wolałem to zachować głęboko w sercu. Ale pomimo ciszy jaka nastała, przerwałem ją i spytałem.
- A więc, Emily – zacząłem niezręcznie – mieszkasz tutaj sama czy z rodziną?
- Z matką, dwiema młodszymi siostrami i wujkiem Steven’em, którego już poznałeś
 - A ojciec?
 - Nie mam ojca, zmarł kilka lat temu.
- Przykro mi nie wiedziałem – przejąłem się dostając nieprzyjemnego skurczu w żołądku i odrywając wzrok od wielkiego obrazu, zajmującego jedną czwartą korytarza.
 - To nic, mogę ci opowiedzieć historię jak zginął jeśli masz ochotę i nie boisz się słuchać o przemocy – uniosłem jedną brew do góry ze zdziwieniem, że jest naprawdę chętna, aby przedstawić mi ową historię.
 - Chętnie posłucham – przyznałem



Mam nadzieję, że was nie zanudzam  i zachęce do następnego rozdziału. Ten udało mi się wstawić po dwóch dniach, ale jeszcze nie wiem jak będzie z kolejnym. Dla tych, którzy na bierząco chcą wiedzieć o nowych rozdziałach, zapraszam na mojego facebooka  Shiva i dzięki za poprzednie komentarze. Naprawdę dodają mi sił i motywacji

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 1

Zacznijmy może od początku. O czym ja znowu myślę, nie ma żadnego początku. Przede mną jest czarna przestrzeń, a ja nawet nie wiem co się dzieje z moim ciałem. Czy jestem w niebie? Nie, raczej nie. Okej, dobrze, zacznijmy jeszcze raz. Jak mam na imię? Może to będzie mniej skomplikowane i mimo tego, iż patrzę na ogarniającą mnie czerń z każdej strony uda mi się jakoś zabłysnąć. Zaraz, jestem chłopakiem, dziewczyną, kobietą czy mężczyzną? Nie ważne imienia i tak nie pamiętam, a tym bardziej nazwiska.
- Otwórz oczy, głupcze – skąd ten głos dobiegł. Kim on jest? Bez przekonania postanowiłem zapytać. - Kim jesteś i dlaczego mam cię słuchać? Co to znaczy, ledwie wiem kim sam jestem! – starałem się opanować swój głos, ale byłem za bardzo stanowczy. Nie wiem dokładnie czy siedziałem w jakimś bagnie po uszy, lecz potrzebowałem pomocy.
- Rób co mówię chłopcze. Otwórz je.
- Czyli to wszystko jest snem? Zaczekaj, powiedziałeś chłopcze? Może jeszcze wiesz jak mam na imię? – nie otrzymałem odpowiedzi. Ani po minucie, ani po pięciu minutach. Znów byłem sam. Jedyna cenna rzecz, jaką udało mi się dowiedzieć, to płeć. Potem wszystko zaczęło się trząść i nie sposób było tego opanować.
- Otwieraj je! – wrzasnął po dziesięciu minutach głos i nie było już tej ciemności co kilka minut wcześniej. Wręcz przeciwnie, zacząłem dostrzegać kolory. Najpierw szare, a następnie pojawił się cały obraz. Jeśli mi się dobrze wydaje to byłem w środku jakiegoś niedokończonego budynku. Bałem się poruszyć, zupełnie jak małe dziecko, gdy nie wie co się wokół niego dzieje. Smak whisky na moich wargach świadczył o tym, że coś się wcześniej działo lub w co nie chce mi się wierzyć, jestem pijakiem. Kolejny wniosek, jaki wyciągnąłem z moich kilku chwil nazwijmy to, życia jest zbliżająca się postać o dziesięć stóp wyższa ode mnie. Może dlatego, że moja pozycja była na wpół leżąca, a ciało bezwiednie opierało się o zimny słup bez jakiegokolwiek życia.
 - Znowu! Ileż można, powiedz mi ilu was jeszcze jest hę?! Nie ważne, nie odpowiadaj dzwonię na policję – otworzyłem usta, ale przecież nie wiedziałem nawet co mam odpowiedzieć. Czego ten człowiek ode mnie chce? W głowie zaczęło mi szumieć od pytań bez odpowiedzi. To pierwsza normalna osoba, którą spotkałem, a on ma już do mnie tyle pytań. Ja sam nic nie wiem o sobie, a facet sugeruje, iż „nas” jest więcej. Wydawał się wściekły, gdy naciskał na słowo policja. Możecie brać mnie za głupka, ale nie wiem nawet co to słowo oznacza. Czy ci ludzie mi pomogą? Może wreszcie znajdę kogoś lub coś co pomoże dowiedzieć mi się w jakim świecie żyję i komu mogę ufać. Jednego jestem pewien na sto procent. Tak samo jak wcześniej nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Mężczyzna jak mi się wydawało w średnim wieku stał nade mną i nie spuszczając mnie z oka zaczął burczeć pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Ja za to trochę śmielej zacząłem się sobie przyglądać. Moje nogi przykrywały luźne, szare dresy, a górę biała bluzka z długim rękawem poplamiona do tego stopnia, że jej kolor zmienił się z białego w zieloną. Poczułem również nieprzyjemny odór wydobywający się z mojego ciała.
- Co się stało? – zagadnąłem do siebie patrząc na czarne jak węgiel ręce. Mężczyzna o siwych włosach myślał, że te słowa były skierowane do niego, ale zanim zdążył mi odpowiedzieć jego uwagę przykuł granatowo-biały samochód z kolorowymi światełkami na dachu. Wyszli z niego dwaj umundurowani mężczyźni i spoglądając w moją stronę żwawym krokiem podeszli i otoczyły z zainteresowaniem moją osobę.
- To pan do nas dzwonił? – spytał mundurowy siwego mężczyznę
- Tak to ja, panowie pomóżcie! Już czwarty raz znajdujemy na placu budowy pijaków takich jak ten tutaj
 - Niech się pan uspokoi i wraca do swoich obowiązków, my się już nim zajmiemy – nie do końca zdawałem sobie sprawę czego właściwie ci ludzie ode mnie chcą, lecz ci dwaj mieli miny jakby zobaczyli przejechanego kota na środku ulicy nie wyglądali na pomocnych. Wręcz przeciwnie. Jeden zapytał się czy może mnie poprosić o dowód tożsamości, na co ja nie wiedząc co odpowiedzieć pokręciłem przecząco głową.
- To mamy problem kolego. Wstawaj, pojedziesz z nami na komisariat – na pewno wiedziałem już, że nie chce iść z pierwszymi, lepszymi czubkami w granatowych ubrankach. Od początku źle im patrzyło z oczu. Wstałem jednak ociągając się i postanowiłem przy najbliższej okazji uciec. Nie wiem gdzie. Będę biegł przed siebie póki nie zabraknie mi sił. A potem? Znajdę kogoś komu mogę zaufać i powie mi gdzie się znajduję. Zacząłem biec, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo jeden z mięśniaków chwycił mnie za nijakiego koloru koszulkę i spętał ręce jakimś żelastwem.
- Puszczaj czubie! – zacząłem się wyrywać, a że nie przynosiło to żadnych rezultatów to dałem za wygraną pozwalając im wcisnąć się do wozu z napisem policja.
- Gdzie wy mnie wieziecie?
- Jednak potrafisz mówić co? Trzeba było tyle nie pić i wrócić do domu o właściwej porze, a nie szlajać się po nocy
- Dupek – burknąłem pod nosem czego na szczęście żaden z nich nie usłyszał. Wydawało mi się, że jedziemy tam godzinami, a moją złość przerwała myśl w mojej pustej jak czarna dziura, głowie. Kim był ów głos, który słyszałem zanim znalazłem się w tym podłym świecie? Był na pewno męski, twardy i stanowczy, ale nie przypominał mi nikogo kogo mogłem znać. Chyba, że to kolejny wymysł mojej bujnej wyobraźni.



Witam wszystkich na moim nowym (drugi z kolei) blogu i zachęcam was do komentowania, odnośnie pierwszego rozdziału. 
Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.