- Więc – zaczął, gdy zasiadł i oparł się o swoje wygodne krzesło – jak masz na imię chłopcze? – milczałem. Jego ton nie był zachęcający, abym miał udzielić mu jakichkolwiek informacji. Zresztą nawet nic o sobie nie wiedziałem – widzę, że nie jesteś za bardzo rozmowny to zacznijmy inaczej. Byłeś pijany, czy pamiętasz co się stało zanim znalazłeś się pod placem budowy?
- Nic ci nie powiem, bo nic nie wiem. Nie znam swojego imienia – odburknąłem z pogardą
- Bardzo śmieszne, ale powiedz jak się nazywasz dobrze? Oszczędzisz mój i swój czas
- Inspektor zadał ci pytanie, odpowiadaj! – wtrącił się drugi mundurowy, który stał za mną. Musiałem szybko wybrnąć z tej sytuacji i znaleźć sobie jakieś imię. Powędrowałem moimi oczami do tablicy widniejącej za inspektorem i pierwsze imię jakie dostrzegłem to
- Oliver
- Nazwisko?
- Dixon – pierwsza głupota jaką palnąłem. Nawet nie wiedziałem czy takie nazwisko istnieje, ale język tak bardzo mi się splątał, że wymyśliłem pierwsze lepsze słowo. Na moje szczęście facet nie zareagował jakoś nadzwyczajnie.
- Gdzie mieszkasz? – nie musiałem nawet myśleć, bo przesłuchanie przerwał telefon, a policjant ze złością przyłożył go do ucha i jakby nigdy nic odłożył z powrotem. Przed oczami mignęła mi blondynka z niebieskimi oczami. Myślałem, iż mi się przewidziało, ale nie. Otworzyła drzwi jak najszerzej się dało i z jej ust padły trzy słowa skierowane do inspektora.
- Wujku musimy porozmawiać
- Proszę cię, teraz jestem w trakcie przesłuchania…
- Teraz! – usłyszałem w jej głosie stanowczość i zdecydowanie. Poczułem, że może być ona moją jedyną szansą. Twarz miała poważną, ale czułem przez skórę, że na co dzień jest zawsze uśmiechnięta i nigdy nie wpada w złość z byle powodu. Nie, nie! Skąd ja to wszystko wiedziałem? Moja głowa znów szwankuje i nie wie co głupszego wymyśleć. Teraz trzeba by pomyśleć nad ucieczką, a nie nad fałszywymi uczuciami do pierwszej lepszej dziewczyny z humorkiem. Myśląc o tym nawet nie zauważyłem kiedy zostałem w pomieszczeniu tylko z jednym gliną. Przechodząc się po gabinecie, czasami zerkał na mnie czujnie jakby myślał, że mam zamiar zrobić coś szalonego. Na przykład wyskoczyć przez okno. Nie mierzyłem się z nim, ale na oko był większy i potężniejszy ode mnie. Zamiast masy miał kilka mięśni i mordercze spojrzenie w oku. Za drzwiami widziałem rozmowę blondynki z inspektorem. Właściwie to ona mówiła nie dając mężczyźnie dojść do słowa. Zaraz potem zdenerwowany wkroczył do gabinetu i wskazał na mnie palcem.
- Ty, wychodzisz – ze zdziwieniem otworzyłem usta
- Ja? – wskazałem na siebie palcem niedowierzając
- Tak ty, mądralo do ciebie mówię – wstałem i stanąłem oko w oko ze średniego wzrostu szatynem – to jest Emily Moon, moja siostrzenica. Odprowadzi cię, a tymczasem jesteś wolny – nie mogłem jeszcze uwierzyć, że te męki już mnie ominęły i czyjeś ciepłe ramiona ratują mnie od składania zeznań, które wymyślam na poczekaniu. Marzyciel ze mnie. Przecież ja nic nie wiem o tych ludziach. Jedyne co, to imię tej nowo poznanej dziewczyny. Nie przedstawiłem się jej tylko powitałem ją skinięciem głowy i lekkim, wymuszonym uśmiechem. Wyszedłem za nią starając się nie obracać głowy i nie patrzeć w stronę inspektora. W każdej chwili mógł mnie z powrotem przywołać do swojego biurka i gruntownie przesłuchać. Świeże powietrze. To jest to czego mi trzeba. Zważając na ciepłe poranne słońce, oświetlające nas z góry wnioskowałem, że jest lato. Poczułem na sobie jej wzrok.
- Nazywasz się Oliver? – zagadnęła
- Dixon, Oliver Dixon tak. Dlaczego pytasz?
- Wszystko ci powiem na miejscu. Masz rodzinę… przepraszam, nie powinnam pytać przecież ledwo co mnie znasz – spuściła wzrok i wbiła go w podłogę
- Nie to nic, naprawdę. Wydajesz się bardzo miła i szczerze mówiąc nie pamiętam mojej rodziny. Nic nie pamiętam i przyrzekam ci, że na pewno nie jestem pijakiem jak wszyscy sądzą. Szukam tylko kogoś kto powie mi kim jestem – moja wypowiedź nie była zbyt przekonująca, ale musiałem komuś powiedzieć. Musiałem się wyżalić oraz znaleźć pomoc.
- Wierzę ci, naprawdę – od razu od wypowiedzenia przez nią tych słów, pierwszy raz spojrzałem jej w oczy. Serce zabiło mi szybciej. Ona mi wierzy? Nie możliwe. Można powiedzieć, że jestem w ty bagnie jakieś pół dnia i już napotykam pierwszą lepszą blondyneczkę imieniem Emily, która twierdzi, że mi wierzy. Nie kupuję tego. Przynajmniej na razie. Jednak w tej chwili jest jedyną pomocną osobą, a spojrzałem w jej oczy, aby dowiedzieć się czy nie kłamie. To jedyny sposób w jaki mogłem się dowiedzieć. Szybko odwzajemniła spojrzenie gdzie nie dostrzegłem, ani krzty kłamstwa. Jej włosy zaczęły mienić się w ciążącym na mieszkańcach upale, a oczy zdawały się mówić. Nie odrywając wzroku zmieniłem temat.
- Gdzie idziemy?
- Do mojego domu. Mówiłeś, że podobno nie pamiętasz rodziny, więc chcę dać ci dom dopóki jej sobie nie przypomnisz – wiedziałem, że to będzie głupie gdy zapytam gdzie się znajdujemy, więc jak na razie siedziałem cicho. Nie przypominałem też sobie tego miasta. Wielkie kilkumetrowe budynki, większość ze szklanymi szybami i zakładam, że mają więcej niż dwadzieścia pięter. Miałem na głowie masę pytań, ale postanowiłem zostawić je sobie na kiedy indziej. Napawałem się chwilą jakbym znalazł dawną przyjaciółkę z przed kilku lat i jak gdyby nigdy nic wracamy razem do wspólnego domu. I rzeczywiście. W miejscu, w którym się znaleźliśmy stało kilka większych domów koło siebie w bezpiecznej odległości. Jeden, do którego zmierzaliśmy był dużo większy od pozostałych i posiadał sporo wolnego miejsca. Przekraczając próg nie czuło się już takiego smrodu jak na komisariacie. Wręcz przeciwnie, wszędzie pachniało kwiatami i zabójczą czystością, a czym bardziej byłem zdumiony, szczęściem. Mnie to szczęście opuściło zapewne kilka lat temu lub czemu nie mogę zaprzeczyć, pół dnia temu.
- Proszę, rozgość się i czuj się jak u siebie w domu – i taka miła? Nie ufam takim ludziom, nie jestem typem, który da innym zrobić z siebie marionetkę i pozwala sobą manipulować. Nie okazywałem tego, wolałem to zachować głęboko w sercu. Ale pomimo ciszy jaka nastała, przerwałem ją i spytałem.
- A więc, Emily – zacząłem niezręcznie – mieszkasz tutaj sama czy z rodziną?
- Z matką, dwiema młodszymi siostrami i wujkiem Steven’em, którego już poznałeś
- A ojciec?
- Nie mam ojca, zmarł kilka lat temu.
- Przykro mi nie wiedziałem – przejąłem się dostając nieprzyjemnego skurczu w żołądku i odrywając wzrok od wielkiego obrazu, zajmującego jedną czwartą korytarza.
- To nic, mogę ci opowiedzieć historię jak zginął jeśli masz ochotę i nie boisz się słuchać o przemocy – uniosłem jedną brew do góry ze zdziwieniem, że jest naprawdę chętna, aby przedstawić mi ową historię.
- Chętnie posłucham – przyznałem
Mam nadzieję, że was nie zanudzam i zachęce do następnego rozdziału. Ten udało mi się wstawić po dwóch dniach, ale jeszcze nie wiem jak będzie z kolejnym. Dla tych, którzy na bierząco chcą wiedzieć o nowych rozdziałach, zapraszam na mojego facebooka Shiva i dzięki za poprzednie komentarze. Naprawdę dodają mi sił i motywacji
*.*
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ci się podoba?
UsuńFajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie ta opowieść Emily. Super, że dodałas kolejny rozdział tak szybko.
Świetne *-*
OdpowiedzUsuńCiekawe, i jest już Emily ;)
OdpowiedzUsuńJednak coś za szybko wyciągnęła go z posterunku i za łatwo.
Jednak nadal zastanawia mnie "Oliver".
Czekam na więcej
Croy.
P.S. Nominowałam cie do Liebster Award. Więcej tutaj: http://black-redstart.blogspot.com/p/na-czym-polega-liebster-award-od.html
Jeśli można prosze dalej ;3 bo świetne ;3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń